poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Poznajecie to mydełko?






Podejrzewam, że nie. Ułatwię Wam zadanie. Jak było nowe wyglądało tak:


)

Wygrałam je w konkursie - zagadce na blogu Mydła naturalne (klik). Pisałam o tym, a właściwie chwaliłam się tu.
Joanna, autorka bloga Mydła naturalne zrobiła to mydełko własnoręcznie. Zresztą, nie tylko to. Robi ona mnóstwo wspaniałych naturalnych mydeł. Jeśli chcecie obejrzeć te cudeńka, zajrzyjcie na jej bloga (klik).

Wróćmy jednak do mojego mydełka. Jest to mydło lemongrasowe i Joanna zrobiła je z takich składników: olej kokosowy, olej palmowy, oliwa z oliwek, olejek lemongrasowy, zielona glinka, lekko barwiona sól z Morza Martwego i suszone maliny. Sól i maliny to ta dekoracyjna posypka na powierzchni kostki. Sama natura, żadnych syntetycznych składników!


Jak widać na zdjęciach, większość kostki już wymydliłam, mogę więc powiedzieć coś o tym mydełku. Przede wszystkim wspaniale się pieni.



 Nie jest to jednak taka zwyczajna piana. Mam wrażenie, że rozprowadzam po skórze aksamitny, kojący krem, który, na dodatek, wydziela subtelny, lemongrasowy zapach. Kąpiel z tym mydełkiem to nie jest, ot takie tam, zwykłe, obowiązkowe mycie. To najprawdziwsza przyjemność!



 Mydełkiem lemongrasowym myję całe ciało. Twarzy też należy się porządne oczyszczenie, a więc i tu mydełko ma możliwość się wykazać i robi to znakomicie. Cera jest dobrze oczyszczona ale nie przesuszona. Ta mała mydlana kosteczka jest też świetnym środkiem do higieny intymnej. Krótko mówiąc można się nim umyć od stóp do głów, no, może z wyjątkiem włosów.  Być może i włosy dobrze by umyło ale tego nie wiem, bo nie próbowałam.

Cóż mogę powiedzieć tytułem podsumowania? Chyba tylko tyle, że mydełko lemongrasowe nie jest dobre. Ono jest znakomite. Aż trudno uwierzyć, że takie wspaniałe mydło nie pochodzi od żadnego, znanego producenta, że można je zrobić w zaciszu domowym.




niedziela, 28 kwietnia 2013

BIOFFICINA TOSCANA - moje najnowsze kosmetyczne odkrycie


         
               Na początku stycznia zrobiłam po raz pierwszy zakupy w sklepie Skarbiec Natury. W paczce znalazłam, oprócz zamówionych kosmetyków, kilka próbek. Pośród nich była próbka odżywki do włosów nieznanej mi marki BIOFFICINA TOSCANA. Przeglądając marki kosmetyków oferowane przez Skarbiec Natury zauważyłam i tę, ale nawet nie obejrzałam tych produktów. Ot, jakaś tam nieznana marka... Próbka jakiś czas leżała i w końcu postanowiłam ją zużyć. I tu spotkała mnie miła niespodzianka. Odżywka wspaniale podziałała na moje włosy. Teraz już zainteresowała mnie marka BIOFFICINA TOSCANA. Przejrzałam te kosmetyki z zamiarem zakupu pełnowymiarowego opakowania odżywki. Okazało się, że oprócz niej jest też szampon. Wiecie jak to jest. Kupić odżywkę, a szampon zignorować? Niemożliwe! I tak w moim koszyku wylądował ten oto duet:





Dzisiaj przedstawię Wam szampon. Producent tak o nim pisze:
"Rekomendowany dla wszystkich typów włosów. Dzięki zawartości oliwy z oliwek, wyciągu z wrzosu, malwy, pokrzywy, szałwii i tymianku przywraca blask i żywotność. Zapach szałwii i melisy".

Skład szamponu (INCI): Aqua, Sodium Cocoyl Sarcosinate, Sodium Cocoamphoacetate, Sodium Chloride, Cocamidopropyl Hydroxysultaine, Sodium Myristoyl Glutamate, Glycerin, Lauryl Glucoside, Salvia Officinalis Extract*, Hedera Helix Extract*, Thymus Vulgaris Extract*, Sodium Dehydroacetate, Coco-glucoside, Urtica Dioica Extract*, Malva Sylvestris Extract*, Olea Europaea Oil*, Glyceryl Oleate, Salvia Officinalis Oil, Melissa Officinalis Oil, Lactic Acid, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate, Cinnamyl Alcohol, Geraniol, Linalool, Limonene, Citronellol, Linalyl Acetate.
* z certyfikowanych upraw organicznych.






Jak widać, na początku składu królują, oprócz wody, detergenty. Są to jednak detergenty łagodne i akceptowane przez organizacje certyfikujące. Mimo kilku detergentów szampon kiepsko sobie radzi ze zmywaniem olejów. Dopiero po trzecim namydleniu czułam, że oleju na włosach już nie ma. W tej sytuacji nie używam tego szamponu wówczas, gdy trzeba zmyć olej.
Substancjami czynnymi w Delikatnym Szamponie BIOFFICINA TOSCANA są organiczne ekstrakty ziołowe: z wrzosu, malwy, pokrzywy, szałwii i tymianku.

Opakowanie szamponu to prosta butelka z przezroczystego plastiku o pojemności 250 ml. Zaopatrzona jest ona w zakrętkę z niewielkim otworkiem z klapką. Dzięki temu butelkę można otworzyć nawet jedną ręką, łatwe również jest dozowanie szamponu.


 
Szampon jest przezroczysty o lekko słomkowym zabarwieniu. Producent wspomina o zapachu szałwii i melisy, ja jednak czuję tylko bardzo delikatny, mydlany zapach. Szampon dobrze się pieni i dobrze oczyszcza włosy, oczywiście, jeśli nie ma na nich oleju. Umyte włosy dobrze się rozczesują. Po wyschnięciu są błyszczące i miękkie. Aż miło je dotykać! Po tym szamponie mogłabym już właściwie nie stosować odżywki.

BIOFFICINA TOSCANA jest marką włoską. Muszę przyznać, że po raz pierwszy mam włoski kosmetyk. 
Wszystkie produkty tej marki posiadają Certyfikat ICEA - włoskiego Instytutu Certyfikacji Etycznej i Środowiskowej. Oznacza to, że nie zawierają PEG, parabenów, pochodnych ropy naftowej, parafiny, SLS. SLES, silikonów ani sztucznych barwników. Nie są również testowane na zwierzętach. Produkując swoje kosmetyki firma BIOFFICINA TOSCANA kieruje się zasadą "0 km". Oznacza to, że do produkcji używają wyłącznie lokalnych składników. W trosce o stan środowiska produkty BIOFFICINA TOSCANA nie mają pudełek i etykiet (etykiety zastąpiono nadrukami na butelkach), natomiast wizytówki, ulotki i katalogi firmy drukowane są wyłącznie na certyfikowanym papierze z recyklingu. Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej o tym producencie, zapraszam tutaj



czwartek, 25 kwietnia 2013

DECUBAL Kosmetyki do pielęgnacji twarzy część II



                   Kilka dni temu pisałam o dwóch kosmetykach do pielęgnacji twarzy marki DECUBAL. Była to pianka do mycia twarzy i krem pod oczy (klik). Dziś przyszła kolej na pozostałe dwa kosmetyki, a mianowicie kremy. Jednym z nich jest Odżywczy i intensywnie nawilżający krem do twarzy.








O kremie możemy przeczytać:
"Dostarcz swojej suchej skórze twarzy składników odżywczych stosując łagodny krem do twarzy DECUBAL Face Cream. Krem ten łagodzi i pielęgnuje dzięki zawartości naturalnego składnika tłuszczowego, jakim jest lanolina zapobiegająca świądowi, suchym plamom oraz ewentualnemu nieprzyjemnemu uczuciu napięcia skóry twarzy.
Krem zawiera poza tym witaminę E, która ma działanie zmiękczające. Szybko wnika w skórę i nie tłuści - dlatego doskonale nadaje się pod makijaż."

Skład kremu: Aqua, Caprylic/Capric Triglyceride, Glycerin, Cetyl Alcohol, Sorbitan Stearate, Glyceryl Stearate, Citric Acid, Lanolin, 
Polysorbate 60, Cetearyl Glucoside, Cetearyl Alcohol, Carbomer, Tocopherol, Ethylhexylglycerin, Sodium Gluconate, Sodium Hydroxide, Phenoxyethanol, Sodium Benzoate.
Zawartość substancji lipidowch: 18%. 


 
Opakowanie kremu to półprzezroczysty, plastikowy słoiczek z czerwoną nakrętką, zawierający 50 ml kremu. Moja przyjaciółka Ewa, która testowała kosmetyki DECUBAL do twarzy, używała tego kremu na dzień. Twierdzi, iż krem posiada lekką konsystencję, dobrze się wchłania do matu i nadaje się pod makijaż.

Drugi kosmetyk to DECUBAL Face Vital Cream czyli  Wypełniający i Rewitalizujący Krem do Twarzy.




O tym z kolei kremie producent tak pisze:
"Ten krem ma szczególne właściwości odżywcze oraz regenerujące i nie zawiera żadnych środków konserwujących. W skład kremu wchodzi wiele cennych i aktywnych składników - między innymi kompleks ceramidów identyczny z naturalnie występującymi w skórze, witamina B3, witamina E oraz masło shea. Krem DECUBAL Face Vital nie natłuszcza, szybko się wchłania pozostawiając matową powierzchnię. Dlatego doskonale nadaje się również pod makijaż.

Skład kremu: Aqua, Pentylene Glycol, Cetearyl Isononanoate, Glycerin, Niacinamide, Simmondsia Chinensis Oil, Glyceryl Stearate, Dicaprylyl Carbonate, Glyceryl Stearate Citrate, Butyrospermum Parkii Butter, Cetearyl Alcohol, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Magnesium Aluminum Silicate, Sorbitol, Ceramide 6 II, Ceramide 3, Phytosphingosine, Galactoarabinan, Cholesterol, Tocopherol, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Sodium Stearoyl Lactylate, Caprylic/Capric Triglyceride, Stearic Acid, Palmitic Acid, Sodium Gluconate, Sodium Hydroxide.
Zawartość substancji lipidowych: 21%.   



  
Krem zamknięty jest w plastikowej butelce (50 ml) z praktycznym i higienicznym zamknięciem typu airless, a dodatkowym opakowaniem jest jeszcze kartonik.   
Ewa stosowała ten krem na noc. Potwierdza zapewnienia producenta o dobrym wchłanianiu się kremu i matowieniu skóry.
 Ponieważ Ewa używała obydwóch kremów jednocześnie (jednego na dzień, drugiego na noc) więc trudno jest jej wypowiedzieć się na temat działania każdego z osobna. Twierdzi natomiast, że jej sucha, łuszcząca się i często zaogniona cera bardzo się po tych kremach poprawiła. Nie obyło się jednak bez przykrych niespodzianek. Mniej więcej po miesiącu używania kosmetyków DECUBAL Ewa zaczęła wyczuwać pod skórą jakieś zgrubienia, które bardzo szybko przeistoczyły się w ropiejące krostki. Ewa przestraszyła się i odstawiła Decubala. Zaczęła myć twarz inną pianką (niestety, nie wiem jaką) i nie stosowała żadnego kremu. W efekcie krostki wygoiły się w ciągu tygodnia. Wówczas Ewa ponownie sięgnęła po Decubal. Tym razem już nic złego się nie wydarzyło. Nie można też z całą pewnoscią stwierdzić, że za ten wysyp krost odpowiedzialne są kosmetki DECUBAL. Być może, gdyby używała innych, też by się to wydarzyło. Tego nie dowiemy się nigdy. 
Generalnie Ewa jest zadowolona z Decubala. Gdy rozmawiałyśmy ostatnio, jej cera wyglądała dużo lepiej niż dawniej. Była nawilżona, zniknęły suche skórki i zaczerwienienie. Gdy dotknęłam jej twarzy okazało się, że skóra jest miękka, gładka i przyjemna w dotyku, tylko w niektórych miejscach były jeszcze niewielkie blizny po tych krostach. Ewa podkreśliła również bardzo dobrą wydajność tych produktów. Zaczęła ich używać w końcu lutego, z tą tygodniową przerwą, używa ich codziennie i jeszcze ich całkowicie nie wykończyła.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Dzisiaj, dla odmiany, coś dla panów...



            ... czyli  Dezodorant Bio For Men ARGILE PROVENCE.





Mój mąż nie przejawiał dotychczas większego zainteresowania kosmetykami naturalnymi. Jedyny wyjątek to mydła naturalne, którymi bardzo chętnie myje się już prawie od dwóch lat. Niedawno składałam w Biolanderze zamówienie na swoje kosmetyki i mój mąż poprosił żebym i dla niego coś zamówiła. Zdziwiłam się bardzo, no ale skoro chce, to trzeba kuć żelazo póki gorące :)  Pokazałam mu jakimi męskimi kosmetykami dysponuje Biolander i jego wybór padł na Dezodorant Bio For Men ARGILE PROVENCE.





Jest to dezodorant kulkowy, a jego skład wygląda tak:

INCI: Aqua, Lippia Citriodorata, Glycerin, Caprylic Capric Triglyceride, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Undecylenoyl Glycine, Arachidyl Alcohol, Behenyl Alcohol, Arachidyl Glucoside, Calophyllum Inophyllum Oil, Xanthan Gum, Parfum (Citronellol, D-limonene, Linalool, Citral), Potassium Sorbate, Sodium Benzoate, Citrus Limonum, Eucalyptus Stageriana, Ravensara Anisata, Mentha Spicata.





Opinia mojego męża: "Bardzo fajny". Koniec cytatu :) 
No cóż, faceci nie oceniają kosmetyków tak szczegółowo jak my, kobiety. Kosmetyk jest fajny albo nie i tyle. Nie było rady, trzeba było niektórych trochę przepytać. W wyniku owego przepytywania dowiedziałam się, że dezodorant ma konsystencję niezbyt gęstej, białej emulsji. Ładnie pachnie. Jest to świeży, ziołowy zapach, wyraźny ale nie agresywny, pozostaje na skórze przez wiele godzin. Dezodorant szybko się wchłania i nie pozostawia lepiącej się skóry. Bezpośrednio po aplikacji ma się wrażenie jakby delikatnego ochłodzenia i, co najważniejsze, jest skuteczny. Przez cały dzień zapewnia ochronę przed przykrym zapachem potu. Mój mąż stwierdził, że nie spodziewał się tak dobrego działania tego dezodorantu. Jest z niego bardzo zadowolony i chętnie przetestuje też inne naturalne kosmetyki  for men.

Dodam jeszcze, że dezodorant ARGILE PROVENCE  posiada certyfikat COSMEBIO, co gwarantuje jego naturalność. Nie był też testowany na zwierzętach.





Gdy robiłam w plenerze fotki dezodorantowi napotkałam, bardzo jeszcze nieliczne, wiosenne kwiatuszki. Musiałam je uwiecznić. Czyż nie są śliczne?



wtorek, 16 kwietnia 2013

DECUBAL Kosmetyki do pielęgnacji twarzy część I



               Dzisiaj znów powracam z recenzjami kosmetyków DECUBAL. Tym razem będą to kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Zacznę od DECUBAL Face Wash czyli Nawilżającej pianki do mycia twarzy.





Jak zapewne pamiętacie dostałam do testowania całą serię kosmetyków DECUBAL. Część z nich to kosmetyki do ciała, a część do twarzy. Te do ciała testuję ja, natomiast produkty do twarzy testuje moja przyjaciółka Ewa. Dlaczego? Dlatego, że ja nie mam żadnych problemów ze swoją cerą, natomiast Ewa ma cerę suchą, łuszczącą się, prawdopodobnie atopową, a kosmetyki DECUBAL przeznaczone są do takiej właśnie cery.

O tym kosmetyku możemy przeczytać:
"Łagodna pianka do mycia twarzy rano i wieczorem, która skutecznie oczyszcza skórę bez wysuszania. Pianka ma konsystencję lekkiego i przyjemnego musu. Zawiera między innymi nawilżąjącą i pielęgnującą glicerynę oraz alantoinę, która działa jak łagodny peeling, zapoczątkowując w ten sposób odnowę komórkową. Poza tym DECUBAL Face Wash zawiera łagodzący rumianek zapobiegający podrażnieniom."

Skład pianki: Glycerin, Aqua, Sodium Cocoamphoacetate, PEG-60 Hydrogenated Castor Oil, Niacinamide, Sucrose Cocoate, Allantoin, Caprylyl Glycol, Bisabolol, Sodium Gluconate, Citric Acid.
Nie zawiera substancji lipidowych.  


 

Opinia Ewy:
Pianka zamknięta jest w plastikowej butelce o pojemności 150 ml i zaopatrzonej w pompkę. Butelka jest przezroczysta co jest bardzo praktycznym rozwiązaniem gdyż mamy kontrolę nad ilością kosmetyku jaki pozostaje nam jeszcze do dyspozycji. Pompka działa bez zarzutu, nie zacina się, co czasem zdarza się w tego typu opakowaniach.
Pianka jest bardzo wydajna. Jedno naciśnięcie pompki generuje ilość pianki wystarczającą do umycia twarzy i szyi. Jest to kosmetyk naprawdę bardzo delikatny, a jednocześnie skuteczny. Dobrze oczyszcza skórę i nie powoduje uczucia ściągnięcia. Nie wiem czy zmywa tusz do rzęs gdyż Ewa prawie się nie maluje. Pianka odświeża skórę i delikatnie ją nawilża. Nie podrażnia skóry i pozostawia ją gładką i delikatną. Ewa używała już różnych kosmetyków do mycia twarzy ale twierdzi, że pianka DECUBAL jest chyba najlepszym z nich.

Następnym kosmetykiem do pielęgnacji twarzy jest DECUBAL Eye Cream czyli Ujędrniający i regenerujący krem pod oczy.




Producent tak o nim pisze:
"Skóra wokół oczu jest szczególnie delikatna i wymaga odrębnej pielęgnacji. Używaj zatem kremu pod oczy rano i wieczorem, aby dokładnie nawilżyć skórę, co doda Ci zdrowego wyglądu. Ceramidy, kolagen oraz keratyna pomagają w lepszym napięciu cienkiej skóry, natomiast kwas hialuronowy oraz witamina E regenerują skórę od środka."

Skład kremu: Aqua, Pentylene Glycol, Glycerin, Dicaprylyl Carbonate, Cetyl Alcohol, Cyclopentasiloxane, Octyldodecanol, Sodium PCA, Distarch Phosphate, Glyceryl Stearate, PEG-100 Stearate, PEG-40 Stearate, Butyrospermum Parkii Butter, Creatine, Sodium Hyaluronate, Hydrolyzed Collagen, Tocopheryl Acetate, Isocetyl Alcohol, Ceramide 3, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopherol, Sorbitan Tristearate, Carbomer, Sodium Gluconate, Sodium Hydroxide, Ethylhexylglycerin.
Zawartość substancji lipidowych: 23%. 


 
 Opakowanie kremu to biały kartonik z którego wyjmujemy plastikową buteleczkę z zamknięciem typu airless, zawierającą 15 ml kremu. Buteleczka jest półprzezroczysta, a więc i w tym przypadku możemy śledzić zużycie kremu. 

Opinia Ewy:
Jest to delikatny krem o lekkiej konsystencji. Bardzo dobrze się wchłania pozostawiając skórę gładką i nawilżoną. Ewa używa tego kremu rano i wieczorem od półtora miesiąca. Twierdzi, że ani działania ujędrniającego, ani regenerującego nie zaobserwowała. Jej zdaniem jest to po prostu niezły i delikatny nawilżacz.


Kosmetyki te można nabyć wyłącznie w aptekach, zarówno stacjonarnych jak i internetowych. Cena pianki do mycia twarzy - ok. 20 zł, cena kremu pod oczy - ok. 29 zł.

sobota, 13 kwietnia 2013

BENTLEY ORGANIC Detoksykujące mydło z grejpfruta, cytryny i wodorostów


     
            Markę BENTLEY ORGANIC  znałam do tej pory tylko ze słyszenia i z internetu. Ponieważ spotkałam się z dobrymi opiniami o tych kosmetykach, postanowiłam zawrzeć z nimi bliższą znajomość. W tym celu zamówiłam Detoksykujące mydło z grejpfruta, cytryny i wodorostów.






Firma BENTLEY ORGANIC istnieje od roku 2006. Powstała w Leeds w Wielkiej Brytanii. Jednak tradycje tej firmy sięgają początków XIX wieku. Nosiła wówczas nazwę Bentley&Son i zajmowała się produkcją mydeł naturalnych głównie na potrzeby przemysłu tekstylnego.
BENTLEY ORGANIC  rozpoczęła działalność od produkcji mydeł naturalnych. Zostały one bardzo przychylnie przyjęte przez klientów i wówczas firma rozszerzyła swoją ofertę o naturalne kosmetyki do ciała, do włosów, dla dzieci, a także o całą serię domowych środków czystości.

Detoksykujące mydło z grejpfruta, cytryny i wodorostów to dosyć duża kostka o wadze 150 g. Mimo to łatwo się ją obraca w dłoniach i jest wygodna w użyciu. Myślę, że jest to zasługa wrzecionowatego kształtu kostki.






Skład mydła wygląda tak:





A jakie jest w użyciu? Biorąc pod uwagę cytrusy w składzie mydła, spodziewałam się ładnego, orzeźwiającego zapachu. Niestety, zapach jest tak słaby, że czasem zastanawiam się czy w ogóle jest. Nie jest to jednak dla mnie problemem. Owszem, lubię jak mydełko ładnie pachnie ale ważniejsze są dla mnie inne jego walory np. naturalność czy oddziaływanie na skórę.
Mydło BENTLEY ORGANIC dobrze się pieni wytwarzając, tak charakterystyczną dla naturalnych mydeł, tłustawą pianę przypominającą kremową emulsję. Dokładnie oczyszcza skórę i nie wysusza jej. Myję nim twarz i całe ciało, sprawdziło się również w higienie intymnej.
Dodatkowym atutem tego mydła i pozostałych kosmetyków tej marki są certyfikaty: Soil Association Ltd. i certyfikat ochrony środowiska - ISO 14001, a także Vegan Society.





Krótko mówiąc z mydełka jestem zadowolona i w przyszłości będę chciała wypróbować jeszcze kilka innych mydlanych kostek, które BENTLEY ORGANIC ma w swojej ofercie. Razem z tym mydełkiem kupiłam takie samo, ale w płynie. O nim napiszę innym razem gdyż nie było jeszcze używane. Czeka na swoją kolej.

niedziela, 7 kwietnia 2013

URTEKRAM Szampon z wyciągiem z wodorostów BIO



                   Przetestowałam już sporo naturalnych szamponów i z większości byłam zadowolona, co jasno wynika z moich recenzji. Z poznanych dotychczas szamponów bez problemu mogłabym wybrać dwa lub trzy i z powodzeniem ich używać. Niestety, nic z tego... Dlaczego? Ano dlatego, że jestem ciekawska (pewnie nie ja jedna) i ciągle kuszą mnie nowe, dotychczas nie poznane, produkty i marki. Oczywiście dotyczy to wszelkich kosmetyków, nie tylko szamponów. Dziś przyszła kolej na recenzję mojego pierwszego kosmetyku marki URTEKRAM, a mianowicie Szamponu z wyciągiem z wodorostów BIO.





URTEKRAM to duńska firma produkująca kosmetyki naturalne. Istnieje od roku 1973, a więc może się już pochwalić czterdziestoletnim doświadczeniem. 
Wszystkie kosmetyki tej marki produkowane są z surowców pochodzenia roślinnego, a te z kolei pozyskiwane są z roślin uprawianych ekologicznie. Są całkowicie wolne od substancji pochodzenia petrochemicznego, konserwantów, syntetycznych barwników i środków zapachowych. URTEKRAM nie uznaje również testowania na zwierzętach. Produkty tej marki testowane są na ludziach. Podobno chętnych do tego testowania nie brakuje. Niczym oni nie ryzykują gdyż marka znana jest z naturalności i ekologicznej czystości swoich produktów.

Wracajmy jednak do szamponu.



 Możemy o nim przeczytać:
" Wnika w głąb włosa i sprawia, że włosy są bardziej miękkie i lepiej nawilżone. Idealny do stosowania w lecie, kiedy włosy są narażone na wysuszające działanie promieni słonecznych. Polecany do wszystkich rodzajów włosów, a zwłaszcza suchych."

Skład szamponu:


 
 Moja opinia:
Szampon zamknięty jest w prostej, plastikowej butelce zaopatrzonej w zamknięcie typu "press", co sprawia, że jego dozowanie jest łatwe również jedną ręką. Butelka zawiera 250 ml szamponu.
Jest to produkt prawie bezbarwny o konsystencji dosyć rzadkiego żelu. Ma ładny i bardzo delikatny zapach. Pieni się obficie i dobrze oczyszcza włosy. Dodatkowym plusem jest fakt, że zmywa również oleje z włosów. Pewnym minusem jest to, że przy rozczesywaniu włosy lekko się plączą. Dla mnie nie jest to problemem gdyż zawsze po umyciu włosów stosuję odżywkę. Włosy po tym szamponie są miękkie i błyszczące. Moim zdaniem zasługuje on na ponowny zakup.
Naturalność Szamponu z wyciągiem z wodorostów BIO potwierdzają certyfikaty.



 ECOCERT - kosmetyki z tym certyfikatem nie mogą zawierać sztucznych zapachów i barwników, nie mogą być testowane na zwierzętach ani zawierać surowców pochodzących od martwych zwierząt, surowce nie mogą pochodzić od roślin lub zwierząt modyfikowanych genetycznie, nie mogą zawierać pochodnych ropy naftowej, sztucznych tłuszczy, silikonów, parabenów, emulgatorów PEG.
Z kolei certyfikat Vegan Society gwarantuje, że kosmetyk nie zawiera żadnych składników pochodzenia zwierzęcego i że nie tylko sam produkt ale również jego składniki nie były testowane na zwierzętach. 
Wygląda na to, że trafiłam na kolejny naturalny szampon dobrej jakości i w przyszłości będę chciała wypróbować również inne kosmetyki tej marki. 

wtorek, 2 kwietnia 2013

I znów DECUBAL...



            ...wiem, wiem, ostatnio w blogosferze dosłownie roi się od recenzji kosmetyków DECUBAL. Pewnie niektórym z Was już czytać na ten temat się nie chce. Z drugiej strony jednak, przeczytawszy więcej recenzji, łatwiej sobie wyrobić zdanie na temat tych produktów i, z mniejszym prawdopodobieństwem błędu, ocenić czy będą dobre dla naszej skóry, czy nie.






Dzisiaj parę słów o dwóch produktach DECUBAL. Jeden z nich to Anti - Itch Gel czyli Łagodzący i kojący żel przeznaczony do skóry podrażnionej.



Producent tak pisze o tym kosmetyku: "Żel przeznaczony do stosowania na suchą i podrażnioną skórę całego ciała. Łagodzi, koi i intensywnie nawilża skórę dzięki zawartości gliceryny i witaminy B5. Może być stosowany na dzień lub na noc. Nawilża, koi i przywraca skórze komfort. Bezzapachowy. Nie zawiera konserwantów. Nie zawiera tłuszczu".

Skład żelu: Aqua, Glycerin, Pentylene Glycol, Methyl Gluceth-10, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Panthenol, Sodium Gluconate Sodium Hydroxide.

Moja opinia:
Producent pisze, że kosmetyk łagodzi i koi podrażnioną skórę. Myślę jednak, że najważniejsze jest jego działanie przeciwświądowe. Mówi o tym jego nazwa, wszak angielski wyraz itch oznacza swędzenie. I rzeczywiście. Dla mnie ten żel jest takim podręcznym pogotowiem zwalczającym swędzenie. Używam go kilka razy dziennie. Nie smaruję nim całego ciała tylko miejsca lub punkty swędzące w danej chwili. Żel nie działa natychmiast ale przeważnie w ciągu kilku minut można zapomnieć o swędzącym miejscu.


Kosmetyk ma postać bezbarwnego, przezroczystego żelu. Pozbawiony jest zapachu. Zamknięty jest w białej tubie o pojemności 100 ml, a tubę zapakowano w biały kartonik.  Biorąc pod uwagę, że nie używam go na całe ciało, to 100 ml starczy mi na długo.
Żel nie zawiera żadnych substancji tłuszczowych dzięki czemu nie koliduje z żadnym natłuszczającym kremem do ciała. Jeśli jest taka potrzeba można stosować go również do twarzy. Moim zdaniem jest to bardzo przydatny kosmetyk dla osób z suchą i często swędzącą skórą.

Drugim kosmetykiem DECUBAL jest Lips & Dry Spots Balm czyli Balsam do ust i miejscowo zmienionej, popękanej i suchej skóry.


 Producent pisze: "Lips & Dry Spots Balm intensywnie regeneruje spierzchnięte i popękane usta. Intensywnie pielęgnuje suchą, łuszcząca się i miejscowo zmienioną skórę. Nawilża, łagodzi i regeneruje dzięki zawartości lanoliny, witaminy E i wosku pszczelego. Bezzapachowy. Nie zawiera konserwantów. Zawartość substancji tłuszczowych 100%".

Skład balsamu: Petrolatum, Lanolin, Paraffinum Liquidum, Cera Alba, Ricinus Communis Seed Oil, Salisylic Acid, Tocopherol.




Moja opinia:

Opakowanie balsamu to biała tubka o pojemności 30 ml dodatkowo schowana w białym kartoniku. Balsam ma postać gęstego, lekko żółtawego kremu. Jest najbardziej tłusty ze wszystkich kosmetyków tej linii i chyba dlatego po nałożeniu go na usta mam uczucie ciężkości. Jednak ze spierzchniętym i popękanym naskórkiem warg radzi sobie znakomicie.
Częściej niż usta smaruję nim inne łuszczące się miejsca na skórze. Balsam szybko doprowadził do porządku szorstką skórę na moich łokciach. Teraz jest gładziutka i miła w dotyku. Podobnie stało się z kilkoma innymi miejscami na ciele.  

Wydawać by się mogło, że te dwa kosmetyki są bardzo różne. Jeden do ust, drugi do łagodzenia swędzenia. Każdy z innej bajki. Dla mnie jednak jest to zgrany duet niosący pomoc w sytuacjach, rzec można, awaryjnych. Dlatego właśnie piszę o nich w jednym poście. Obydwa mam zawsze przy sobie gdyż przydają się i w domu i w pracy.



 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Marcowe denko.



              Aż wierzyć się nie chce, że marzec już się skończył i że mamy już pierwszy dzień kwietnia. Przecież wystarczy spojrzeć przez okno żeby przekonać się, że jeszcze zima w pełni. Wszędzie pełno białego, śnieżnego puchu, a nocami bywają jeszcze mrozy. A może to jakiś primaaprilisowy żart? Jednak kalendarz nie kłamie, zaczął się już kwiecień. Pora więc na pokazanie kosmetyków wykończonych w marcu. Oto one:






  1. ORIENTANA Maska - krem z owsa tybetańskiego. Recenzja tutaj. Kosmetyk o konsystencji galaretki w dużym 200-gramowym opakowaniu. Czy kupię ponownie? Pewnie tak, ale dopiero za jakiś czas.
  2. STARA MYDLARNIA Shea Butter PeelingPeeling cukrowy do ciała z masłem shea i innymi naturalnymi olejami. Recenzja tutaj.
  3. FITOMED Odżywka normalizująca ekstraziołowa do włosów tłustych i skłonyych do łupieżu. Recenzja tu. Tej odżywki więcej nie kupię. Moje włosy były po niej bardzo obciążone. Zużyłam ją nakładając na włosy tylko na chwilę po spłukaniu szamponu. Dzięki temu włosy lekko się rozczesywały ale nie były obciążone prawdopodobnie dlatego, że składniki kosmetyku nie zdążyły wniknąć we włosy.
  4. COSLYS Energetyzujący szampon i żel pod prysznic 2 w 1 ze zbożami. Używałam go tylko do mycia włosów. Jako szampon spełniał moje oczekiwania (zmywał nawet oleje z włosów), uważam więc, że warto go kupować. Recenzja tutaj.   
  5. LUVOS Maseczka nawilżająca z olejkiem migdałowym. Pisałam o niej tutaj . Bardzo dobra maseczka na bazie glinki lessowej. Warto kupować i stosować.
  6. ALTERRA Maseczka intensywnie nawilżająca Orchidea dla skóry dojrzałej i wymagającej. Recenzja klik . Całkiem niezła maseczka za niewielkie pieniądze, do kupienia w Rossmanie. Od czasu do czasu będę ją kupować.
Oprócz tych sześciu kosmetyków zużyłam jeszcze kilka próbek. 
Moje denko, jak zwykle, jest raczej skromne. Może w przyszłym miesiącu wynik będzie trochę lepszy gdyż kilka kosmetyków mam już na ukończeniu. Zobaczymy co z tego uda się zrealizować.


   

 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...